sobota, 12 września 2015

"Uroki" pracy w domu

Kocham swoją prace, kocham ją za elastyczność, za możliwość pracy z domu, uwielbiam "Górę" za to, że dawał i daje mi możliwości takiego trybu pracy jaki na daną chwile jest dla mnie wygodny. Dla młodej matki nie ma nic wspanialszego niż możliwość połączenia pracy zawodowej i wychowania dzieci bez konieczności opuszczania "gniazda", czy podrzucania jego zawartości obcym "kwokom".

O ile przy jednym potomnym pogodzenie opieki nad dzieckiem i pracy zdalnej to był raczej pikuś, tak przy dwójce bywa HARDKOROWO. Wyobraźcie sobie, że zabieracie ze sobą do pracy dwójkę dzieci, dodam - dwójkę chorych dzieci, a same też zdrowiem i energią nie tryskacie. Brzmi tak sobie, prawda? Macie do ogarnięcia pracę - przede wszystkim pracę, bo nikt nie będzie Wam płacił za opieke nad własnymi dziećmi, ale dzieci nie dają o sobie zapomnieć, co więcej nuuuuudzą sie przeogromnie więc próbują zwrócić na siebie uwagę i skutecznie odwrócić Waszą uwagę od pracy. Pracujecie, olewacie skaczących dookoła siebie małoletnich (tak, zżerają Was wyrzuty sumienia, że praca jest dla Was ważniejsza od dzieci, ale cholera - jestem w pracy, czemu te potwory tego nie pojmują?;)). Jednak ... trzeba dać im jeść, pielucha się sama nie zmieni, światło w łazience jest zawsze zgaszone, gdy pierworodny chce skorzystać z toalety, chce się pić, bajkę mini mini zapodało nie tę, chcemy malować, chcemy tryliardy rzeczy, "Mamo,a  co to?", "Mamo oć", a Wy? Staracie się wykonywać mechanicznie wszystko, co na Was spada, odpowiadacie na pytania, jednocześnie te kierowane od trzylatka jak i od klienta zapewne (choć nie zawsze niestety) trochę bardziej rozwiniętego... Niestety .... w pewnym momencie szlag Was trafia. Obrywa albo klient, który akurat w najmniej odpowiednim momencie (kupa) pisze do Was na czacie, albo dzieci, które to nie wybrały dobrze momentu na robienie owej kupy. Gdy dochodzi do końca pracy kajacie się przed własnymi potomkami i dobijają Was wyrzuty sumienia, że jesteście złymi matkami (ewentualnie jeśli udało Wam się być dobrą mamą, macie doła do końca dnia, że nie dałyście z siebie wszystkiego w pracy).


Praca z domu jest wygodna, ale nie zawsze taka super jak się wydaje tym, którzy baaaaardzo błędnie sądzą, że skoro pracuję z domu moja praca jest niczym w porównaniu z ich "tyrką". Oj nie moi mili, praca z domu jest przyjemna, owszem, ale jeśli macie jednego szefa, gdy macie dzieci zarząd się rozrasta, a każdy jego członek ma względem Was mnóstwo oczekiwań, które należy wykonać w tym samym czasie.

Na szczęście pracuję z domu co trzeci tydzień, przez dwa tygodnie z uśmiechem na pysku pędzę do biura, gdzie wiem, ze poświęcę się w 100% zajęciom zawodowym,  do tego wypiję ciepłą kawę, zjem ciepły obiad, którego nikt mi z talerza nie zabierze, posiedzę na tyłku bez żaaaaadnej potrzeby (poza fizjologiczną) opuszczania swojego siedziska, a wracając do domu posłucham w spokoju radia i skutecznie wyłączę myślenie patrząc przez szybę w miarę pustej o tej porze (godzina 20) środku komunikacji miejskiej.

4 komentarze:

  1. Pogodzenie pracy w domu z opieką nad dzieciakami to musi być "ciężki kawałek chleba". Jednak jakby na to nie patrzeć, tzw elastyczny czas pracy i możliwość pracy z domu uważam, że jest ok. Biorąc pod uwagę choćby chorobę dzieci, nie trzeba brać L4 i obniżać swojego wynagrodzenia, można popracować z domu, przemęczyć się jakoś w warunkach polowych z chorą załogą na pokładzie ;) Oczywiście byle nie za często!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. zgadzam się i jak pisałam, dziekuję za to Szefowi dnia każdego;) Żal mi tylko czasem tych dzieciorów moich jak przychodzą te chwile, ze sie zwyczajnie nie ogarnia sytuacji;)

    OdpowiedzUsuń
  3. gorzej jak jeszcze dochodzi do tego inny problem - mianowicie jesteś w domu to zrób obiad, odkurz, posprzątaj, itd. albo niezapowiedziane wizyty, bo dziadkowie się nudzą, a Ty i tak jesteś w domu...;/

    OdpowiedzUsuń
  4. dokładnie, tak to właśnie wygląda, ogarnac trzeba, ugotowac trzeba, jeszcze trzeba z tym "ugotowaniem" dzieci poganiac, bo przeciez nigdy im sie jesśc nie chce ...

    OdpowiedzUsuń